3 minut, 48 sekund

Przejedźmy się na początek..

Można powiedzieć, że wczoraj zakończyła się pewna epoka. Gdybym wiedział, że Krzysztof Hołowczyc kończy karierę, to prawdopodobnie byłbym wczoraj na Baja Poland. Ale nie byłem.

I dobrze, bo tylko zamyka kolejny rozdział swojego zaangażowania w motorsport. Tylko ta świadomość… świadomość nieuchronnego końca kariery zawodnika, któremu kibicowało się całe dotychczasowe życie. Jak to jeden z kibiców stwierdził – jak iść na rajd Polski i zostawić flagę z napisem „Hołek Go!” w szafie?

To moment, którego czego nie da się wyobrazić. Nawet Leszek Kuzaj, często wspominany przez kibiców w kontekście rajdowego ścigania, nie jest aż tak rozchwytywany z powodu niespodziewanego końca kariery zawodniczej. Tu jest jednak inaczej…

Wspominałem już kiedyś, że kibicuję Hołkowi od lat. Można powiedzieć, że na tegorocznym Rajdzie Polski to kibicowanie osiągnęło pełnoletność, bo to gdzieś w tym czasie zaczęły się dla mnie rajdy samochodowe. To była dla mnie trzecia klasa szkoły podstawowej. A w tym czasie Mistrzostwo Europy, starty w mistrzostwach świata w kategorii Team’s Cup, Mistrzostwo Polski w 1999 roku,
słabsze chwile rok później, Wicemistrzostwo w naprawdę niesamowitej walce Herosów w 2001 roku, nieplanowana przerwa w 2002 roku z jedynym startem w Rajdzie Kormoran w Cordobie WRC i pierwszym startem w aucie terenowym w VIII Chojnickim Zlocie Samochodów Terenowych; dalej były sporadyczne starty w Production WRC i start w Kormoranie w sezonie 2003. W 2004 roku wygrał Kormorana po raz ostatni (ostatni raz był on wtedy także eliminacją RSMP), by w następnym roku rozpocząć wraz z Orlenem program startów w Rajdzie Dakar…

Później współpraca z X-Raidem jako zawodnik fabryczny – najpierw w BMW X3, a następnie Mini All4 Racing, zwieńczona w tym roku 3. miejscem w klasyfikacji tej morderczej imprezy….

Mnie jednak w pamięci utkwiło kilka obrazów.
Na początek coś, czego nie mogę pamiętać z racji wieku:

Polonezem 1600 gr. A wystartował w Rajdzie Polski 1989 r. z Maciejem Wisławskim.
To był pierwszy wspólny start tej pary, nieśmiała zapowiedź współpracy obu Panów, jak się później okazało 🙂

Hołek był fabrycznym kierowcą w FSO Sport – gdzie, jak wielokrotnie wspominał, „gasił światło”.

„Wiele lat temu na festiwalu w Gdyni spotkałem grupę kaskaderów amerykańskich, pokazałem im parę trików samochodowych, bardzo im się spodobały. W luźnej rozmowie mówili, że u nich drużyna samochodowa często się wykrusza. Byłem bardzo młody, wyjazd do USA był w tamtych czasach
abstrakcją. Za miesiąc dostałem zaproszenie z Paramount Pictures z informacją, że Krzysztof Hołowczyc przejdzie u nich szkolenie i być może zostanie zatrudniony. Dostałem wizę i czekałem na wyjazd. Ale w tym samym czasie zadzwonił do mnie Jacek Bartoś [ojciec dyrektora Rajdu Orlen Tomasza Bartosia – red.] z pytaniem, czy nie zechciałbym być kierowcą fabrycznym FSO. Długo skakałem do góry ze szczęścia. Jako jeden z niewielu Polaków nie wyjechałem do Ameryki, choć miałem wizę. A potem w FSO byłem tym, który gasi światło.”

„Krzysztof właśnie (w 1988 r. – przyp.aut.) przygotowywał się do wyjazdu do Stanów Zjednoczonych, gdzie zaproponowano mu szkolenie i pracę w charakterze kaskadera w słynnej wytwórni filmowej Paramount Pictures. Jednak rajdowa pasja zwyciężyła. Hołek zmienił swoje plany, został w kraju i ściga się dalej. Niestety przygoda z fabrycznym A-grupowym Polonezem 1600 i 1500 Turbo trwała tylko półtora roku.”

O swoich samochodach opowie On sam:

Nigdy nie opuszczał go dobry humor… nawet poważna sprawa może być potraktowana z humorem 😉

Kolejnym jest zwycięstwo w Rajdzie Cypru i zwycięstwo w Mistrzostwach Europy. Imprezę 555 w barwach Stomilu i Mobila znali wtedy chyba wszyscy.
Dziś, po latach, babcia” żyje w replice, którą ostatnio Marek Kluszczyński i Krzysztof Marschall przejechali jako „0” w Rajdzie Deutschland.

Dla mnie szczytem wirtuozerii był jednak Rajd Polski 1995. Jazda bez serwisu mechanicznego (samochód przyjechał na rajd bez serwisu ze względu na zerwaną umowę z zespołem Toyota Motor Poland) i zajęcie 2 miejsca – tego nawet w WRC nie było!
Wtedy było jasne, że Hołek = Full Attack.

Podobnie było w tym roku:

Ciąg dalszy nastąpi.
Hołek przenosi się do rallycrossu, gdzie w przyszłym roku czeka WRX w kategorii Supercars. Ciekawe jak będzie się spisywał przy takich tuzach jak choćby Petter Solberg czy Gianluigi Galli. Przede wszystkim – który samochód wybierze? O tym dowiemy się w niedalekiej przyszłości.rnPóki co – 18
września w Barcelonie kolejny start Hołka i Martina Kaczmarskiego w RXLites za kierownicą Fiesty.rnSzkoła Mistrzów Lotto znów da czadu?r
n——————————rn
Źródło:
[1] http://holek.pl
[2] http://moto.pl/MotoPL/1,111276,4467050.html
obrazek na górze – holek.pl

Previous post żar (z nieba)…
Next post 1. Tydzień z Panem Bogiem 2016 – reportaż
Close