2 minut, 22 sekund

Dzisiaj rano wybrałem się do Oświęcimia na start 6. etapu naszego największego polskiego wyścigu kolarskiego – Tour de Pologne.

Trasa z Oświęcimia do Bukowiny Tatrzańskiej miała długość 228 km. Po starcie honorowym prowadziła do bram Muzeum Auschwitz – Birkenau gdzie kolarze symbolicznie oddali hołd ofiarom nazistowskiego terroru. Start ostry miał miejsce na ul. gen. J.Dąbrowskiego mniej więcej na wysokości wyjazdu z podcieni Starego Miasta. Meta w Bukowinie Tatrzańskiej.

Bez problemu i większego wysiłku dojechałem do Oświęcimia, a następnie do Brzezinki. Zrobiłem kilka zdjęć obozu, po czym udałem się do samego Oświęcimia. Oczekując na start nie próżnowałem – zrobiłem jeszcze kilka zdjęć, w tym to, na którym znajduje się kolarz naszego rodzimego UKS Sokół… Dałem to zdjęcie jakby w odpowiedzi na pytanie, które zostało postawione przez tatę jednego z kolegów: kiedy na TdP pojawi się reprezentant Sokoła. Wiem, że chodziło o kwestię występu w wyścigu, ale już samo wczorajsze pojawienie się w „barwach wojennych” między takimi sławami może rozbudzić pewne nadzieje i marzenia w młodych kolarzach:)

Swoją drogą może to być dla młodego kolarza dobry element dopingujący przed jutrzejszym wyścigiem o ”Puchar Burmistrza Gminy Kęty”. Będą to równocześnie Mistrzostwa Małopolski w kolarstwie szosowym i IV Memoriał Andrzeja Piechaczka, znakomitego kolarza lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych.:) tylko życzyć powodzenia.

Po starcie ostrym zabrałem rower z podcieni i pojechałem wgłąb miasta, kończąc przejażdżkę szlakiem TdP na rondzie, gdzie kolarze skręcili w stronę Zatora, a na którym ja skręciłem w stronę miasta. Przejazd przez miasto, a następnie na obwodnicy skręt w prawo na most Jagielloński, gdzie wziąłem kurs na Rajsko- cały czas towarzyszył wzrok wielu osób, którzy pewnie dziwili się, kto taki- odziany w czarny rowerowy uniform, na czarnym rowerze…

Już będąc w mieście pogoda przestała mi się podobać. Moment zastanowienia i decyzja „ucieczki” do dziadków. Ale stary upór i instynkt mówił mi jednak bym się nie zatrzymywał, a dopiero w momencie bezpośredniego zagrożenia deszczem szukał kryjówki.

W dość trudnych warunkach udało mi się dojechać do Skidnia – porywisty wiatr i pył dały mi się bardzo we znaki. Pierwszy raz wracałem w takich warunkach do domu mimo że jazda w deszczu to nie pierwszyzna, ale nigdy w czasie burzy! Schronienie znalazłem w barze kibiców LKS Skidzin 🙂

20 minut przerwy i w drogę. Pojechałem dalej przez Zasole Bielańskie, Wilamowice i Hecznarowice do Kęt.

Po powrocie trochę czułem w nogach odległość tych blisko 64 km tym bardziej, że ostatnio jeżdżę bardzo nieregularnie, a ostatnim czasem nie więcej niż 20 km od domu. Wycieczka była więc przednia!

Etap wygrał Daniel Martin z ekipy Garmin – Slipstream przed Gregą Bole z Lampre i Sylwestrem Szmydem z teamu Liquigas-Doimo.

Previous post 67. Tour de Pologne w Kętach
Next post Tęcza.
Close