1 minut, 0 sekund

Za linią horyzontu miejsca, gdzie żyliśmy gdy byliśmy młodzi,
w świecie magnesów i cudów.
Nasze myśli błądziły stale i bez granic,
Oto przebrzmiał Dzwon Podziału.

Wzdłuż Długiej Drogi i dalej po pagórkach szosą,
Czy oni wciąż spotykają się tam?

Istniała banda obdartusów, która podążała z naszymi krokami,
Biegnąc, nim upływ czasu odebrał nam nasze marzenia.
Zostawiając małe miriady, próbujące przywiązać nas do jednego miejsca,
do życia trawionego powolnym rozkładem.

Trawa była bardziej zielona,
światło było jaśniejsze,
Gdy przyjaciele otaczali,
podczas nocy cudów.

Patrząc wstecz na żar mostów płonących za nami,
na przelotnie wspomnienie, jak zielono było tam po drugiej stronie,
kroki już podjęte, lecz lunatykujemy wciąż wstecz,
owładnięci mocą jakiejś sennej fali.

Na większej wysokości, z rozpostartą flagą,
osiągnęliśmy zawrotne szczyty, o jakich marzył świat.

Obarczeni na wieki żądzami i ambicją,
wciąż na świecie jest niezaspokojony głód,
nasze znużone oczy wciąż błąkają się na horyzoncie,
Mimo, że jest to droga, na której już tyle razy byliśmy.

Trawa była bardziej zielona,
światło było jaśniejsze,
smak był słodszy
podczas nocy cudów.
gdy przyjaciele otaczali,
mgła świtu jaśniała,
woda płynęła
w nieskończonej rzece.

Na zawsze i bez końca.

Previous post …(:|) dramat…
Next post Kristen Pfaff
Close