Obiektywnie rzecz biorąc to powinien to być koniec… Ale kto powiedział, że trzeba skończyć jeździć. Stąd 2 posty w jednym, bo należy jeszcze podsumować wczorajsze wojaże.
Wczoraj pojechałem tylko do Tresnej. Niby nic, bo trasa stała się moją niemal standardową, bo dystans jest w miarę przystępny, jazda nie zajmuje wiele czasu…
W Czernichowie zajrzałem do kościoła. Tam w grudniu 2000 roku otrzymałem błogosławieństwo na lektora z rąk dziekana dekanatu kęckiego, ks. Jana Wodniaka. Strasznie dawno…
Przejazd przez zaporę i w drodze powrotnej krótka wizyta w Międzybrodziu Żywieckim…
A co dzisiaj? Podobnie – do Tresnej, a następnie do Oczkowa. Czułem się bardzo dobrze i pojechałem jeszcze do Rychwałdu.
W drodze powrotnej pojechałem przez Moszczanicę; GPS prawdopodobnie nieco przemarzł 😛 bo stracił zasięg i odnalazł go dopiero w Żarnówce…