Miesiąc temu, po wielomiesięcznych rozmyślaniach, w moim „garażu” zaparkował „nowy” rower. Pozostałem wierny marce, stąd jest to Merida, konkretniej Merida Race Lite 905.
Pobieżne oględziny na podstawie zdjęć oraz weryfikacja u poprzedniego właściciela sprawiły, że właściwie nie miałem podstaw ku temu, by zakupu nie dokonać.
Jedyną rzeczą, którą trzeba było zrobić, była zapieczona szczęka i linka tylnego hamulca, stąd pierwsza jazda została wykonana wyłącznie przy użyciu przedniego hamulca przy dość niewielkiej prędkości (mimo wszystko – polecam jeździć tylko w pełni sprawnym rowerem).
Pierwsza myśl – serwis.
Po dokładniejszym obejrzeniu roweru wydawało się, że tylna szczęka jest już „nieżywa” i będzie trzeba wymienić ją tak samo jak linkę, jednak po jej rozebraniu ta ewentualność została wykluczona – po dokładnym wyczyszczeniu, nasmarowaniu i złożeniu zaczęła pracować jak należy. Zapieczoną linkę wraz z tatą dosłownie przepchaliśmy przez pancerz do momentu, w którym zaczęła współpracować z manetką i szczęką.
Ostatecznie naprawa, która mogła by kosztować kilkadziesiąt złotych, kosztowała 0zł.