4 minut, 26 sekund

W sobotę 16 stycznia 2010 r. odbył się koncert kolęd w naszym kościele parafialnym, w którym wystąpił zespół z Krakowa. Jego nazwa pochodzi od nazwy poety dworskiego, którego działalność była związana z dworami skandynawskich lub islandzkich władców w czasach wikingów. Gra od 45 już lat, w zmiennym składzie, ale zawsze z tą samą dawką energii. W ich muzyce brzmią podhalańskie melodie, a w żyłach płynie góralska krew. Skaldowie – bracia Andrzej i Jacek Zielińscy – opowiadają czego nauczyli się od górali i dlaczego wracają dziś do Zakopanego.

SKALDOWIE

Zanim rozpoczął się występ, wraz z perkusistą zespołu Janem Budziaszkiem odmówiliśmy modlitwę dziękczynną za to, że Bóg, który jest nieskończenie dobry, wybrał nas, abyśmy w tym dniu, o tej godzinie, w tym czasie sławili go poprzez śpiew…

„Jest wielką łaską, że to właśnie my możemy dzisiaj zaśpiewać. Wielu bowiem chciałoby być na naszym miejscu, ale to Ty nas Panie wybrałeś.”

Koncert rozpoczął się o godzinie 19.00 od wykonanego przez chórek, składający się z 16 młodych osób, kantyku składającego się z dwóch kanonów- Confitemini Domino i Amen, powtarzanych przezeń dotąd, aż zabrzmiały pierwsze akordy pierwszej z pieśni, której tytuł jest dostatecznie wymowny- Ach, gdzie ja szedłem.

Każdy następny utwór opatrzony był krótkim wstępem, głoszonym przez wspomnianego Jana Budziaszka, odnoszącym się zarówno do treści pieśni, jak również do naszego życia codziennego.

Wstrzymały się wody Cedronu… wspaniale wykonane, nieco wolniejsze tempo opus dodało jeszcze więcej majestatu, wskazując na mistyczny obrazKrzyżyka na wzgórzu

Moje Betlejem… Utwór, który zaśpiewała córka Jacka Zielińskiego, Gabriela.

Dobra nowina…

Twarde karki… oj, pełno w tym naszym kraju mędrków, a mało bojaźliwie mądrych…szczególnie tych decydujących o losach naszej ojczyzny, bo, jak to u ludzi przywarą jest- mamy twarde karki

Pan narodzony, Zbawiciela ujrzeliśmy…

Do szopy, do szopy wszyscy…

Tymi słowami Złotej Jerozolimy i biednego Betlejem, we wspólnym śpiewie z widownią (tak, zanim rozpoczęli, nauczyli widownię tekstu!) artyści rozpoczęli drugą cześć koncertu.

„Śpiewaj coś!”
„Co??”
„COKOLWIEK”
„A po co?”
„NIE WAŻNE, ŚPIEWAJ”

Góralską nutą. Matka Jacka i Andrzeja Zielińskich pochodzi z Podhala, konkretniej z Zakopanego, jako rodowita góralka z rodziny zakopiańskich Cukrów, melodii góralskich znała wiele. –Nie miała wykształcenia muzycznego tak jak ich tata, skrzypek, ale w domu śpiewała. Jak mogła zresztą nie śpiewać jako góralka?! Wszyscy górale śpiewają!

Stąd góralska nuta w Błogosławmy dzwonkami. Bo Pan przyszedł do wszystkich i kocha każdego.
I górala, i cepra. Więc z gór zejdziemy

Góralskie przyśpiewki towarzyszyły im od dzieciństwa nie tylko w domu w Krakowie, ale także podczas wakacji, ferii zimowych, czy świąt spędzanych u babci i ciotek w Zakopanem. -Jeździliśmy w sierpniu na Wiktorówki. Całe Podhale tam się spotykało. Najpierw była msza, a potem biesiada na Polanie Rusinowej. Tam to dopiero śpiewy leciały! Jeździliśmy wozami na Wiktorówki całą rodziną –z dziadkami, ciotkami i kuzynostwem. Konie były przystrojone, uprząż paradna. Nie było wtedy samochodów. W Zakopanem jeździły tylko takie taksówki „tatry”, które woziły wczasowiczów do pensjonatów, czy Morskiego Oka. Siedzieliśmy na ławach na tych wozach, a potem była msza i piknikowanie. Ciotki góralki wiozły zapakowane kanapki z jajkiem na twardo i kompot w butelce. Wujkowie mieli oczywiście w tych butelkach zakorkowane coś mocniejszego. Na polanie siadaliśmy na kocach, wyjmowaliśmy wszystko z koszy i była konsumpcja. Kiedy wujowie sobie wypili zaczynali śpiewać. Wiadomo – jak góral się napije to dopiero odchodzą śpiewy.

Słuchali ich wiele razy na podobnej biesiadzie w Chochołowie, Ludźmierzu, czy na niejednym góralskim weselu albo chrzcinach. Okazji było wiele. Mama braci Zielińskich była najstarsza z siedmiorga rodzeństwa w domu Cukrów. -„Jak cię bedom cepić, spojrzyj do powały, co by twoje dzieci siwe ocka miały”. Siwe, czyli niebieskie, czyli ładne – tłumaczą Skaldowie. –Lubiliśmy te pieśni obrzędowe. Na trzydniowym weselisku można się ich było osłuchać. Nasz wujo Jędrek tak śpiewał, że po weselu nie mógł mówić. Jacek Zieliński dziś, gdy napije się tak jak górale gorzałki, zaczyna śpiewać melodie zasłyszane z dzieciństwa. Śpiewa jako wujo. Głośno. Po góralsku. –Wyłazi ze mnie wtedy góral – żartuje.

Muzyka góralska zawsze im się podobała. -Ta jej zadziorność i ekspresja. Rytmiczność i dynamika – tłumaczy jego brat, kompozytor Skaldów. –Melodie poznawaliśmy nie tylko od mamy i od święta. Gdy jeździliśmy na wakacje do Zakopanego słuchaliśmy co górale śpiewają, jak idą przez Krupówki albo schodzą z góry. Kiedyś górale śpiewali tak naturalnie nie tylko w karczmach, na co dzień. Szli grupą i zaczynali na cały głos śpiewać. Czy pani wie, że dostawali za to mandat od milicji? I to nie tylko wtedy jak śpiewali po buteleczce.

Uwierz Bogu. Dzięki niemu możesz wszystko, ale musisz uwierzyć.
„Chrystus naprawdę zmartwychwstał. Tylko, że wy i tak w to nie wierzycie.”
To najkrótsze kazanie, wygłoszone w Niedzielę Zmartwychwstania Pańskiego niech będzie treścią refleksji nad własną Wiarą. Bo czy można wierzyć w dobroć i jednocześnie ją odrzucić?

Hymn o miłości… czy to z Listu do Koryntian? Nie…
Ty [Panie] jesteś Światłem Świata,
Ziemi promienną chwałą.
Ty jesteś jak powietrze,
Które daje mi życie.
Jesteś wiatrem nadziei,
Co budzi mnie o świcie.

Koniec?

Na bis nie trzeba było długo czekać, i to taki spektakularny:)

Co prawda nie robią tego, ale na koniec zabrzmiał „utwór o Papie”, czyli „Z kopyta kulig rwie”

Na koniec, schodząc śpiewaliśmy Do szopy, do szopy… . W zakrystii zaśpiewaliśmy jeszcze przy okazji podziękowań:
Bo nikt nie ma z nas,
Tego co mamy razem.
Każdy wnosi z sobą to, co ma.
Zatem, aby wszystko mieć
Potrzebujemy siebie wzajem.
Bracie, Siostro, ręka w rękę razem idź.

Nazwany przez Andrzeja Zielińskiego „utworem firmowym”. Później autografy i…koniec…

Previous post is it strange??
Next post Prezentacja Multivan Merida Biking Team przed sezonem 2010
Close